Dzień 3.
Jeszcze wszyscy spali, a mój organizm wie że mam małe dzieci i wcześniej sie budzę, więc od razu chlup do jeziora ... wkońcu wakacje

filmik z rybkami ilustrujący jaka czysta woda była =]
No dobra wracamy do moto.. Po śniadanku zdejmuję plandekę z moto i patrzę jak ślicznie się prezentuje po wczorajszym off'ie

palce lizać - szkoda że jeszcze nie był błotem oblepiony.... dziś się umyje, ale o tym za chwilę
Dziś plan taki, że jedziemy do Białegostoku. Zibi, jak na prawdziwego fana przystało, nie mógł zmarnować szansy na to by poznać swojego ajdola

Więc ruszyliśmy w poszukiwaniu ... Kononowicza

Na pierwsze ok 30 km zamieniłem się z Muchą na maszyny, żeby posmakować innych wrażeń z jazdy (Zibi dzień wcześniej zrobił rundkę)
W Raczkach wracamy na swoje moto i kierujemy się już na główną i tak juz do samego Białegostoku. Sama jazda była cholernie nudna - droga szybkiego ruchu - pełno aut i tirów, chyba 2-3 razy radary nam błyskały .... ale w końcu dotarliśmy i oto ... jesteśmy na przeciwko ... zapuszczonego domu oblanego przez kogoś farbą i z wypisanymi obelgami, od którego sąsiedzi się odgrodzili betonowymi murami
Chwilę stoimy przed domem i ... nagle zaczyna się ruch... jakaś ekipa z Elbląga na moto, potem T4 z Rzeszowa , jakieś audi sie zatrzymuje - typek wysiada i zakupy wiesza na płocie ... Kurka nie czuje klimatu, ale ten Kononowicz ustawił sobie ludzi
Chwilę postaliśmy, ale już głód nas wzywał i pojechaliśmy do centrum pod Pałac Branickich i znaleźliśmy na starówce jakąś klimatyczna pizzerie .
- film może i nudny ale można przypomnieć/zobaczyć jak Białystok wygląda - chociaż trochę
Najedzeni ruszyliśmy dalej i trafiliśmy na przepiękna cerkiew. Zaparkowaliśmy maszyny tuż przed. Zauważył nas "Popek , który kazał nazywać się księdzem" haha co kraj to obyczaj

i zaprosił nas do środka by pokazać nam swoją świątynię - przepiękne miejsce.
Po bardzo fajnym spotkaniu ruszamy dalej -kierunek > Kruszyniany, gdzie znajdziemy kolejną, ale dużo starszą cerkiew.
Tu z Zibim zamieniamy się na Bandziory
Jazdę przerywa nam ulewa. Zatrzymujemy się gdzieś na przystanku i chowamy przed deszczem - maszyny się trochę odkurzyły.
Wracamy na swoje moto i docieramy do Kruszynian.
W Kruszynianach czy lekko za łapie nas prawdziwa pompa - akurat robiliśmy zakupy w sklepie. Już było dość późno więc nikt nie myślał żeby przeczekać tylko każdy ubiera swoje sztormiaki i ... hej przygodo !!!
Ubrani fest, jak na ulewę przystało jedziemy , jedziemy i tak po przejechaniu chyba .... 500 metrów wyjechaliśmy z ulewy i wjechaliśmy na suche drogi

:D:D chyba każdy pod kaskiem się brechtał z tego

Już nie zdejmowaliśmy ciuchów - było w nich ciepło , a od czasu do czasu jakieś tam kilka kropel nas straszyło jeszcze.
Jadąc zatrzymaliśmy się jeszcze przy jednym kościele katolickim - nie pamiętam gdzie. Akurat skończyła się chyba próba churu i ksiądz nas zauważył i jak "Popek" zaprosił do środka i zaczął oprowadzać - wpisaliśmy się do księgi odwiedzających
Obchodząc Kościół dookoła zobaczyliśmy pocisk wojenny wbity w ścianę. W między czasie z Zibim zdjeliśmy te palta i wracaliśmy bez ... lekki błąd bo momentami się robiło chłodno i straszyło ponownie deszczem.
Już zapadł zmrok, a my wg planu ciśniemy do Aten gdzie mieliśmy zrobić sobie fotkę przy znaku "Ateny" - żeby nie było

prawie Grecja - ładna wioska tuż nad jeziorem położona , ale było ciemno i nie było sensu się już zatrzymywać .
Wróciliśmy na bazę jadąc już na długich światłach.
Piwo i konserwy na stół !! >> LIGA MISTRZÓW Yeah

:D
kolejne około 400 km za nami
cdn.