Z Muchą jeszcze wjechaliśmy pod kościół .. Sanktuarium Marii Śnieżnej. Widać go było od nas - najwyższy punkt na horyzoncie, więc trzeba było oblukać
Dzień 5.
Pakujemy się i w drogę.
MIło było , ale czas wracać do domu.
Trasa przebiegła spokojnie.
W Sztumie zatrzymaliśmy się na pożegnanie i wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że pomimo 5 zajebiaszczych dni spędzonych w siodle, że MAŁO I ŻE JESZCZE BY SIĘ GDZIEŚ POJECHAŁO !!!
hehe - i to stwierdzenie właśnie było kwintesencją tego wyjazdu.
podsumowanie:
5 dni
ok 2 tyś kilometrów
koszt podobny jak w zeszłym roku .
Pozdrówki - dzieci wołają - musze biec